Barbarzyńca w kościele
O losach starych gdańskich budowli wie więcej niż wiele. Dwanaście lat życia poświęcił odbudowie kościoła św. Jana, ostatniej powojennej ruiny w centrum miasta. Z entuzjazmem pierwszego odkrywcy potrafi opowiadać o powojennej historii świątyń Gdańska i innych miast nadbałtyckich. Dr inż. arch. Jakub Szczepański z Katedry Historii, Teorii Architektury i Konserwacji Zabytków Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej 25 marca, we środę, zaprasza na wykład otwarty, a trzy dni później na wycieczkę po zakamarkach kościoła św. Jana.
W połowie lat 50. XX wieku pewien malarz, Lothar Maskat, odmalowywał średniowieczne malowidła w kościele Najświętszej Marii Panny w Lubece. Płacono mu od metra, co jak się okazało było zgubnym dobrodziejstwem, bowiem wpadł na pomysł domalowania kolejnych, nieistniejących partii polichromii. Pomimo, że pracował pod życzliwym okiem konserwatora i utrzymywał, że trafiło mu się niezwykłe odkrycie, przyszło mu za racjonalizatorstwo zapłacić więzieniem. To nie jedyna nieszczęśliwa historia, która przytrafiła się tej świątyni.
– Barokowy ołtarz główny, który przetrwał działania wojenne, został zdemontowany i dotychczas nie powrócił na dawne miejsce ze względu na opinię proboszcza, twierdzącego, że zabytek z XVIII wieku nie odpowiada wymaganiom współczesnej przestrzeni sakralnej. Mimo trudności kościół NMP w Lubece jest wspaniałym zabytkiem, a jego stan był jednym z argumentów za wpisaniem miasta na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Co łączy świątynię w Lubece z Gdańskiem? Wbrew pozorom bardzo wiele.
– Historia budowy największych świątyń nadbałtyckich rozpoczyna się właśnie od wzniesienia kościoła Najświętszej Marii Panny w Lubece, a kończy na budowie gdańskiego kościoła pod tym samym wezwaniem, potocznie nazywanego dziś Bazyliką Mariacką – opowiada dr Szczepański. – A trzeba wiedzieć, że w dużych miastach w późnym średniowieczu wznoszono wiele kościołów. Stały się one najwspanialszym wytworem wspólnoty artystyczno-architektonicznej związku hanzeatyckiego i były do siebie w pewien sposób podobne.
Historia barokowego ołtarza z Lubeki, który przetrwał zawieruchę ostatniej wojny, nie jest niestety regułą. Dr Szczepański podkreśla, że budowle służące kultowi wiele przeszły w swojej historii. Reformacja i wojny napoleońskie okazały się jednak niczym wobec zniszczeń, które przyniósł XX wieku.
– W 1939 roku większość wielkich gotyckich świątyń miast nadbałtyckich miała niemal niezmienione od XV wieku kształty zewnętrzne i wielokrotnie przebudowywane wnętrza, pełne wspaniałych zabytków sztuki z różnych epok – dr Szczepański pisze we wstępie do wykładu. – W czasie wojny losy nadbałtyckich kościołów znowu się połączyły. Niemal wszystkie duże i średnie miasta dawnej Hanzy zostały zniszczone. Potężne ceglane mury gotyckich kościołów okazały się jednak stosunkowo odporne. W wielu miastach po wojnie z morza ruin po zburzonych kamienicach sterczały tylko ściany kościołów i innych budowli z czasów średniowiecza, jak ratusze, bramy i baszty obronne. Bardziej bolesne niż wojna okazały się dla świątyń rządy komunistyczne.
Po 1945 roku południowe wybrzeże Bałtyku, centrum dawnego obszaru hanzeatyckiego, znalazło się w granicach czterech państw, Polski, ZSRR i dwóch państw niemieckich. Miasta, które przez setki lat rozwijały się w podobny sposób, znalazły się w zupełnie różnych warunkach ustrojowych i narodowych. Wpłynęło to w zasadniczy sposób na losy świątyń.
Dla wielu będzie prawdopodobnie zaskoczeniem, że znacznie gorzej niż świątyniom w Gdańsk wiodło się kościołom Wschodnich Niemiec i Obwodu Kaliningradzkiego. – Większość kościołów na terenach obwodu została całkowicie zniszczona, częściowo wskutek działań wojennych, a przede wszystkim powojennych zaniedbań i celowych działań – mówi miłośnik historii architektury. – Wśród nielicznych ocalałych świątyń jest najważniejsza, katedra w Królewcu.
Także w NRD dopuszczano się barbarzyństwa. W drugiej połowie lat 60. zburzono wiele kościołów w Berlinie, Lipsku, Poczdamie, Rostoku i innych miastach. Szczególnym przykładem jest zniszczenie w 1960 roku jednej z najwspanialszych gotyckich świątyń nad Bałtykiem, kościoła NMP w Wismarze, którego mury przetrwały wojnę niemal w całości.
W Gdańsku do naszych czasów zachowało się aż trzynaście średniowiecznych kościołów. Jakie były ich powojenne losy? Okazuje się, że nienajgorsze. Większość gdańskich kościołów gotyckich została odbudowana według zasady dążenia do przywrócenia stanu sprzed wojny. – Tylko jeden ze średniowiecznych kościołów Gdańska, dawna szpitalna świątynia pw. Świętego Ducha przy ul. Grobli IV, nie powróciła do dawnej funkcji, lecz została niefortunnie przebudowana na potrzeby szkoły – przypomina dr Szczepański.
Amputowana została także nawa boczna kościoła św. Barbary przy Długich Ogrodach 10, którą wyburzono powołując się na potrzeby komunikacyjnie miasta. Dziś jest tu pasmo drogi oraz parking. Św. Barbara jest też jednym z nielicznych kościołów, obok św. Brygidy, w którym w trakcie odbudowy zastosowano współczesne rozwiązania architektoniczne, jak witraże ze szkła hutniczego projektu Barbary Massalskiej (1927–1980).
Szczególnym obiektem na mapie gdańskich świątyń jest kościół św. Jana, zlokalizowany przy ul. Świętojańskiej 50. To największy zabytek w województwie, który nie został odbudowany po II wojnie światowej. – Świątynia zmieniała właścicieli mniej więcej co osiem lat, więc w zasadzie nie miała gospodarza – tłumaczy dr Szczepański. – Wreszcie kiedy w 1992 roku obiekt został przekazany przez ewangelików diecezji katolickiej, a w trzy lata później opiekę nad nim powierzono Nadbałtyckiemu Centrum Kultury, rozpoczęła się metodyczna renowacja świątyni.
Zamiarem architekta sprawującego przez lata nadzór konserwatorski nad świątynią, było zachowanie obiektu dla potomnych, lecz bez nachalnych upiększeń, z umiejętną ekspozycją śladów historycznych zniszczeń. Dziś kościół służy Duszpasterstwu środowisk twórczych oraz jako centrum wydarzeń kulturalnych, a jego dostojne mury z fantastycznym, szesnastowiecznym ołtarzem Abrahama van den Blocke’a tworzą klimat, do którego chce się wracać.
Mimo, że moment przejęcia opieki nad kościołem przez NCK przypadł w 50 rocznicę zakończenia wojny, świątynia wyglądał przygnębiająco. Wnętrze zawalone było tonami gruzu. W 1996 roku NCK przystąpił do pierwszego etapu odbudowy kościoła. Najważniejszym zadaniem nowych gospodarzy świątyni było wzmocnienie fundamentów. – Średniowieczni budowniczowie najwyraźniej chcieli na budowie zaoszczędzić, bo usadowili go zbyt płytko – mówi Szczepański. – Zaczął osiadać już w XVII wieku, wprowadzono wtedy nawet zakaz poruszania się w obrębie kościoła wozami. Teraz budowla stoi już na twardym gruncie.
Z kościoła wywieziono tysiące ton gruzu, wśród nich znaleziono jednak masę bezcennych zabytków. Jakie niespodzianki kryła świątynia, dokąd trafiła większość wyposażenia kościoła i jaki los w najbliższych latach czeka ten wspaniały obiekt nad Motławą? – dowiesz się z wykładu „Odbudowa kościołów Gdańska i innych miast nadbałtyckich po 1945 roku”.
Przypominamy, że otwarte wykłady pracowników Katedry Historii, Teorii Architektury i Konserwacji Zabytków Politechniki Gdańskiej odbywają się regularnie, zawsze w ostatnią środę miesiąca.
Tekst powstał w oparciu o artykuł dr. inż. arch. Jakuba Szczepańskiego, który ukaże się w marcowym numerze Pisma PG, oraz na podstawie rozmowy z autorem.
Gdzie i kiedy?
25 marca, środa, godz. 17.00, sala 300, Gmach Główny Politechniki Gdańskiej, ul. Gabriela Narutowicza 11/12, Gdańsk Wrzeszcz, wstęp wolny
Zwiedzanie kościoła św. Jana, sobota, 27 marca, godz. 10. Zbiórka pod kościołem.
Warto przeczytać